Postanowiłam znowu coś zanalizować. Tym razem skrzywdzono LotR.
adres
http://legolas-i-elaris.blog.onet.pl/2010/04/16/
Był słoneczny poranek w Rivendell. Cały dom powoli budził się po nocnych
zabawach, lecz jedna osoba nie spała- Elaris, wnuczka
Erlonda
Chyba nie dość dokładnie przeczytałam LotR i Silmalirion, bo o niej nie
słyszałam. Siedziała samotnie na skale, wpatrując się we wschodzące
słońce. Smukła, wyprostowana postać w zielonych spodniach do jazdy konnej,
brązowej bluzce wiązanej na rzemyk, dopasowanej do talii, płaszczu- podarunku
pani Galadrieli i bryczesach.
To w co była ubrana jest oczywiście kluczowe dla późniejszej
fabuły? W ręce trzymała rzeźbiony łuk
nie ważne
jaki naciąg, jaki typ, czy był może refleksyjny, rzeźbienia się liczą, a
u pasa przypięty miała miecz. Największą uwagę przyciągała jednak twarz
dziewczęcia. Czarne, długie do pasa i proste włosy splecione miała w warkocz
przewiązany rzemykiem.
Na tej twarzy? No to rzeczywiście
musiało przyciągać uwagę. Choć właściwie, skoro Legolas mógł przyjaźnić się z
Gimlim, to może któryś z synów Elronda ożenił się z krasnoludką? Jej
twarz była skupiona, czarne oczy zapatrzone w lazurowe niebo, czerwone, pełne
usta ściągnięte w prostą linie doskonale kontrastowały z jej porcelanową wręcz
białą cerą.
Niedokrwistość się leczy. Opodal pasł
się śnieżnobiały koń. Do siodła przypięty był kołczan pełen strzał i harfa.
To po diabła brała łuk, jak i tak nie, żeby móc strzelić musi
dobiec do konia?
- Elaris! Elaris!- ten głos poznałaby wszędzie. To Legolas, jej
najlepszy przyjaciel, wrócił w końcu.Szybko zbiegła z góry i padła w ramiona
dawno niewidzianego przyjaciela. Ktoś jeszcze stał w cieniu za elfem.
Glorofindel- jej przyjaciel oraz powiernik tajemnic i Gimli stary,
poczciwy krasnolud
I też pewnie przyjaciel. Skoro tylu
ich w tym akapicie. Po przywitaniu przyjaciele udali się do domu na
śniadanie.
Popołudnie mijało jej szybko.
W sensie, że oni to
śniadanie po południu jedli? To się chyba obiad nazywa. Spędziła je w
towarzystwie przyjaciół, od których usłyszała najnowsze wieści z dalekich
stron.
Bo Elrond był całkowicie odcięty od informacji.
Leżeli tak we czwórkę na trawie
Już widzę Gimliego
podziwiającego chmurki, gdy nagle pojawiła się nad ich głowami postać
mistrza Erlonda.
Podszedł ich po cichu skubany.
- Elaris, moje dziecko nie zamierzasz przebrać się na wieczorną ucztę
powitalną? Wystąpisz na niej w bryczesach?- zapytał. Dziewczyna i jej
towarzysze poderwali się na te słowa
wszyscy, bo w końcu
nie będzie się przebierać w samotności, a elfka odpowiedziała:
- Dziadku jeszcze zdążę.- po tych słowach zebrała łuk , kołczan i pobiegła do
domu,
Skoro zdąży, to po co się śpieszy? zostawiając
czwórkę elfów na polanie.
Gimli gatunek w międzyczasie
zmienił. Wpadła do pokoju ,rzuciła broń w kąt i pobiegła do łazienki.
Rozebrała się i weszła do wanny z gorącą wodą.
Cały czas rozmyślała o usłyszanych
wiadomościach i ile jeszcze jej nie powiedzieli, bo dziadek musiał się
wtrącić
. Po co on jej przypominał o tej uczcie w ogóle.
Co tam jakaś uczta i fakt, że zamiast zajmować się przygotowaniami musiał po
nią pójść. Traciła tylko czas na przygotowania. Wyszła z wanny,
opatuliła się ręcznikiem i pomaszerowała do szafy. Otworzyła ją z łoskotem
i zaczęła przerzucać suknie
. A tak marudziła, że
traci czas na przygotowania. W końcu trafiła na tę jedyną. Czarną, długą
do ziemi, z rozszerzanymi rękawami-ulubioną suknie Legolasa.- Dlaczego o tym
pomyślałam
No pojęcia nie mam, oświeć mnie. -
przebiegło jej przez głowę. Do tego wybrała czarne pantofelki na niskim
obcasie,
ciekawe czy u elfów były szpilki? żeby
nie być wyższą od Niego. Znów On- pomyślała-,czemu ciągle o nim myślę?
Ile ona ma lat? Ubrała się i podeszła do toaletki, aby
uczesać włosy. Upięła je w kok i zapięła srebrną spinką w kształcie liścia,
prezencie od przyjaciół, gdy wyjeżdżali ostatnim razem.
Bo
oni tak co chwilę wyruszają pokonać Saurona, albo w ogóle Morgota. Wyjęła
ze szkatuły oznakę swojej godności- biały diament na srebrnym łańcuszku-
prezent od Erlonda. Tak przygotowana usiadła w fotelu i zaczęła czytać księgę,
którą dał jej Erlond.
Zamiast pójść i porozmawiać z nimi,
do czego przed chwilą było jej tak śpieszno.
Z
zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Wstała i otworzyła je na oścież .Na
progu stali jej przyjaciele.
- Myśleliśmy, że nas nie wpuścisz słonko- powiedział Gimli.
Słonko. Gimli. Nie mam więcej pytań. Elaris uśmiechnęła się i odrzekła:
- Przepraszam, zaczytałam się
, zamiast pójść do Was i
jeszcze porozmawiać. W końcu mogliście tylko zginąć na tej wyprawie.
- Pięknie wyglądasz Elaris- powiedział Legolas, który nie mógł oderwać wzroku
od dziewczyny, a potem zaczerwienił się i spuścił wzrok
Nie
żeby miał kilkaset lat i zachowania typu dziewica już dawno za sobą. Chyba że
cierpiał na syndrom Edzia ze Zmierzchu. Ta tylko uśmiechnęła się i
wzięła elfa pod rękę.
-Jaki on kochany.- pomyślała.
Jakie to słodkie.
Na Sali czekali już goście i mistrz Erlond. Gdy przekroczyli próg Sali rozmowy
ucichły i oczy wszystkich skierowały się na grupę przyjaciół.
A w szczególności na nią. Ogólny zachwyt wzbudzał
Elaris, promieniejącą szczęściem.
I z splecioną w warkocz
brodą. Gdy dziewczyna przechodziła między stołami do swojego miejsca u
boku dziadka wszyscy schylali głowy,
chcąc ukryć
zdegustowanie faktem, że Elrond nie zafundował wnuczce depilacji przed ucztą,
a ona odpowiadała lekkim skinięciem. W końcu doszli do stołu, Legolas i Gimli
zaczęli sprzeczać się,
o to kto ma usiąść u boku
Elaris. Wiedzieli, bowiem, że miejsce u jej drugiego boku zarezerwowane jest
dla Glorofindela
. Z tekstu jak dotychczas wnioskowałam,
że to jest tuż po wojnie o pierścień, bo Elrond bardzo szybko się ewakuował
(nie jestem pewna, czy nie zrobił tego jeszcze podczas wojny), to z kolei
brzmi, jakby od dłuższego czasu sytuacja się powtarzała, a przecież Legolas i
Gimli przed wojną praktycznie się nie znali. Kiedy to się właściwie dzieje?
- Kochani, usiądźcie w końcu.- poprosiła Elaris, zaśmiewająca się z
przyjaciół do rozpuku.
Ona była ponad takie wygłupy.
-Gwiazdeczko, musimy najpierw ustalić, kto ma dotrzymać ci towarzystwa.-
powiedział Gimli- Ja na pewno ci nie ustąpię Legolasie.- dodał zwracając się do
elfa.
- Gimli, ty zawsze siedzisz przy Elaris, choć raz pozwól mnie.
Od kiedy Gimli jest częstym gościem u elfów? Niedokładnie
przeczytałam Władcę? - poprosił Legolas, czerwieniąc się jeszcze
bardziej, gdyż napotkał na wzrok elfki, która się mu przyglądała.
-No dobrze.- odburknął Gimli, widząc jak elfka patrzyła na Legolasa. – Ja
usiądę naprzeciwko będę mógł przyglądać się jej przez całą ucztę.- dodał
uśmiechając się szeroko, do dziewczyny
. Gimli leciał na
jej brodę.
Przysłuchując się tej rozmowie Elaris i Glorofindel śmiali się do rozpuku.
W końcu nie ma to jak wyśmiać kogoś kto Cię, nieudolnie, bo
nieudolnie, ale podrywa. W końcu Erlond powstał i rozpoczął ucztę od
powitania elfów, którzy wrócili z patroli, a następnie życzył wszystkim miłej
zabawy.
To oni wszyscy musieli czekać i się przyglądać,
jak Ci dwaj się kłócą? Po zakończonej uczcie wszyscy przeszli do drugiej
sali, zwanej przez, Elaris salą kominkową. Na środku znajdował się ogromny
kominek,
niestety, ponieważ stał na środku i nie było
ściany w której można by umieścić przewody kominowe, strasznie dymił i kopcił,
wokół którego wachlarzem rozłożone były fotele, obijane czerwonym atłasem z
drewnianymi oparciami. Północną ścianę pokoju zajmowało ogromne okno.
Przy oknie rozłożone były fotele, które zajęli
nasi bohaterowie i od razu pogrążyli się w rozmowie.