wtorek, 19 lutego 2013

Lo

Czemu taki tytuł bloga? Bo akurat po głowie chodzi mi Coma. A, że Lśnienie jest chyba moim ulubionym utworem w ich dyskografii, to czemu nie. Może będę miała szczęście i nie zostanę pozwana za prawa autorskie. Szczerze mówiąc nazwą chcę nawiązać do jeszcze czegoś, ale nie wiem czy mi się uda. Nie chcę robić ambitnych planów, żeby potem nie mieć do siebie wyrzutów sumienia o słomiany zapał, więc na razie cicho sza.
 Czemu taki tytuł posta? Lo było pierwszym słowem, czy też po prostu pierwszymi znakami przesłanymi przez internet. Kiedy pojawił się prototyp sieci, postanowiono przesłać dane z jednego ośrodka akademickiego do drugiego. Nie miało to być nic zbyt skomplikowanego. Ot, przesłane miało być słowo login, acz tu nie jestem pewna. Mogło to być coś podobnego. Pech chciał, że po wpisaniu dwóch pierwszych słów, maszyna odmówiła posługi, czyli mówiąc bardziej kolokwialnie, wzięła i się zawiesiła. Taka typowa złośliwość rzeczy martwych, które mają w zwyczaju ogłaszać strajk w najmniej odpowiednim momencie.
Interpretacji tego historycznego "Lo" jest od groma i jeszcze trzy. Najbardziej upowszechniona jest chyba wersja z tłumaczeniem ze staro-irlandzkiego. Otóż w tym jakże szlachetnym i powszechnie znanym języku ma to oznaczać "Witaj" bądź "Witajcie" czego pozostałością jest "Hello". Nie potrafię zweryfikować czy to prawda, ale w internecie tak pisali, więc pewnie prawda. Tak więc tym razem bardziej zrozumiale: Witajcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz