Ostatnio namnożyło się filmów (gier i
piosenek zresztą też), których scenariusze oparte są na bajkach. I nie chodzi o
cukierkowate księżniczki Disneya, z sekundującą im Barbie. Nie chodzi raczej o
filmy dla dzieci (to „raczej” pojawia się dlatego, że trudno mi stwierdzić, co
współczesne dziecko jest w stanie oglądać bez uszczerbku na psychice, a śmiem
sądzić, że ma w tym zakresie percepcję szerszą od mojej). Nie żeby była to
jakaś specjalna nowość. W końcu Pretty women, teoretycznie jest kalką motywów z
Kopciuszka. Zresztą wystarczy minimum
czasu i wysiłku, żeby każdy film wpasować w model Proppa(link).
W każdym razie namnożyło się tego
tałatajstwa. Alicja w Krainie Czarów
(która podrosła i ogólnie rzec biorąc ma kłopoty życiowe), Czerwony Kapturek,
(wersja wzorowana na Zmierzchu i nie chodzi mi tylko o reżysera), Jaś i
Małgosia (którzy też podrośli, a tak poza tym nauczeni wcześniejszymi
doświadczeniami uznali, że wsadzanie staruszek do piekarnika to dobry sposób na
życie), Królewna Śnieżka(razy trzy, z czego najbardziej podoba mi się pomysł z
siódemką mnichów z Szaolin w roli krasnoludków), Jaś i Magiczna Fasola (gdzie
wywiązuje się cała wojna między ludźmi i olbrzymami, nie to żeby taki konflikt
nie miał w ogóle racji bytu, chociażby ze względu na proporcje, gdzie tam)
Śpiąca królewna (tym razem wydarzenia streści zła czarownica, co może być nawet
ciekawe).
Ogólnie rzecz biorąc same nowe
interpretacje, ciągi dalsze, i tym podobne dziwy.
Mi osobiści podoba się niesamowicie
jedna z przeróbek Alicji, mianowicie gra Alice: Madness return. Rzecz dzieje się gdy Alicja jest już starsza
i jest do bólu przeładowana traumatycznymi przeżyciami. Dziewczyna w realnym
świecie siedzi w szpitalu
psychiatrycznym, a Kraina Czarów jest jednym wielkim polem bitwy. Do tego
wszystkiego dochodzi stylizacja. Alicja nie jest słodką, naiwną blondynką w
nieskazitelnie białym fartuszku. Fartuszek jest upaprany krwią, a dziewczyna
biega z tasakiem (mieczem na Dżabersmoka). Kapelusznik w wyniku szaleństwa
przerobił siebie i Marcowego Zająca na maszyny, a kot wygląda jak
szkielet. Do tego dochodzą napady
histerii, sceny w szpitalu, gdzie czasami nie wiadomo, czy to wspomnienia, wyobrażenia,
czy coś jeszcze innego. Zakończenie zabiło mi ćwieka, ale tego raczej nie
powinnam przybliżać.
Poniżej grafika i trailer
