poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Hansel Und Gretel, czyli jak Alicja czerwoną królową zaszlachtowała



Ostatnio namnożyło się filmów (gier i piosenek zresztą też), których scenariusze oparte są na bajkach. I nie chodzi o cukierkowate księżniczki Disneya, z sekundującą im Barbie. Nie chodzi raczej o filmy dla dzieci (to „raczej” pojawia się dlatego, że trudno mi stwierdzić, co współczesne dziecko jest w stanie oglądać bez uszczerbku na psychice, a śmiem sądzić, że ma w tym zakresie percepcję szerszą od mojej). Nie żeby była to jakaś specjalna nowość. W końcu Pretty women, teoretycznie jest kalką motywów z Kopciuszka.  Zresztą wystarczy minimum czasu i wysiłku, żeby każdy film wpasować w model Proppa(link). 
W każdym razie namnożyło się tego tałatajstwa.  Alicja w Krainie Czarów (która podrosła i ogólnie rzec biorąc ma kłopoty życiowe), Czerwony Kapturek, (wersja wzorowana na Zmierzchu i nie chodzi mi tylko o reżysera), Jaś i Małgosia (którzy też podrośli, a tak poza tym nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami uznali, że wsadzanie staruszek do piekarnika to dobry sposób na życie), Królewna Śnieżka(razy trzy, z czego najbardziej podoba mi się pomysł z siódemką mnichów z Szaolin w roli krasnoludków), Jaś i Magiczna Fasola (gdzie wywiązuje się cała wojna między ludźmi i olbrzymami, nie to żeby taki konflikt nie miał w ogóle racji bytu, chociażby ze względu na proporcje, gdzie tam) Śpiąca królewna (tym razem wydarzenia streści zła czarownica, co może być nawet ciekawe).
Ogólnie rzecz biorąc same nowe interpretacje, ciągi dalsze, i tym podobne dziwy.
Mi osobiści podoba się niesamowicie jedna z przeróbek Alicji, mianowicie gra Alice: Madness return.  Rzecz dzieje się gdy Alicja jest już starsza i jest do bólu przeładowana traumatycznymi przeżyciami. Dziewczyna w realnym świecie  siedzi w szpitalu psychiatrycznym, a Kraina Czarów jest jednym wielkim polem bitwy. Do tego wszystkiego dochodzi stylizacja. Alicja nie jest słodką, naiwną blondynką w nieskazitelnie białym fartuszku. Fartuszek jest upaprany krwią, a dziewczyna biega z tasakiem (mieczem na Dżabersmoka). Kapelusznik w wyniku szaleństwa przerobił siebie i Marcowego Zająca na maszyny, a kot wygląda jak szkielet.  Do tego dochodzą napady histerii, sceny w szpitalu, gdzie czasami nie wiadomo, czy to wspomnienia, wyobrażenia, czy coś jeszcze innego. Zakończenie zabiło mi ćwieka, ale tego raczej nie powinnam przybliżać. 
Poniżej grafika i trailer


niedziela, 28 kwietnia 2013

Taka jedna animacja




Znowu filmik. Tym razem animacja krótkometrażowa. Studio ani boom  stworzyło multum takich cudeniek. Crayon dragon podoba mi się ze względu na „rysunkową” grafikę i niezwykle prostą historię, zawierającą równie proste przesłanie.
Mamy do czynienia z 2D, a sposób rysowania zarówno postaci jak i tła służy podkreśleniu całej historii. Może zabrzmi to dziwnie, ale kreska jest stylizowana na rysunek. Niedociągnięcia w wypełnieniu kolorem, desing postaci, projekt świata, mają za zadanie podkreślać wydarzenia z historii, a ponieważ wszystko dzieje się na malunku,  toteż wszystko jest stylizowane w taki sposób, aby jak najlepiej to oddać. Przypomina to trochę dziecięcy rysunek, albo (to chyba bardziej by tu pasowało) rysunek kreda na chodniku.
Film pozbawiony jest dialogów. Przynajmniej takich które słyszy widz. Cały rozwój akcji należy wywnioskować z zachowań postaci. Podkład muzyczny podkreśla to co dzieje się na ekranie. Muzyka naśladuje kłótnie, przemieszczanie się między światami, przyśpiesza i staje się żywsza, gdy postaci na ekranie są ożywione. Oddaje radość płynącą z zabawy i tworzenia czegoś z niczego.

piątek, 26 kwietnia 2013

Znalezione w sieci: Tato! Tato! Tato!

Kędzierskiego kojarzy chyba każdy. Czesio, Maślana, Higienistka i cała reszta. Serial na dłuższy czas zawładnął umysłami telewidzów, internautów i całej reszty która gdzieś tam jeszcze się do niego dorwała. Potem stopniowo ucichło, o Kędzierskim nigdzie w ogóle się słyszy, co nie znaczy ze dał sobie spokój. Na szczęście.
-Tato, a Ty lubisz kurwiszony?
klik
 Wbrew pozorom postać która wypowiedziała to zdanie, nie miała niczego niecenzuralnego na myśli.
Głównymi bohaterami "Tato! Tato! Tato!" są mały Szpundek (swoją drogą nie mogę rozgryźć od czego to jest zdrobnienie) i jego ojciec Leon, persona dość dobrze obywatelom znana. W końcu to jego wizerunek jest naszym godłem narodowym.
Orzełki właściwie niewiele różnią się od przeciętnych polaków. W tle przewija się piwo, odgrzewane wiadomości czy też alimenty.
Serial składa się z parominutowych odcinków. Oprócz wspomnianych już typowych sytuacji, operuje również ptasim sposobem patrzenia na życie. Pewne sceny nie byłyby możliwe, gdyby bohaterowie należeli do innego gatunku. Ważna jest również szpundkowa logika i sposób patrzenia na świat. To co opowiada o swoim przedszkolu, jak komentuje, to co się wokół niego dzieje i jakie wnioski wyciąga ze słów dorosłych.
Serial tłumaczony jest na angielski i francuski, co powinno samo w sobie być dowodem popularności. Nie twierdzę że jest, bo ktoś mógł sobie przetłumaczyć, a zainteresowania i tak nie było. Ogólnie jest całkiem niezły, a ze względu na długość, nie zajmuje zbyt dużo czasu.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Znalezione w sieci



Many, many, many- o pewnym AMV
Może najpierw co to jest AMV. Rodzaj fanowskiego teledysku. Bierze się jakąś piosenkę, podpasowuje pod nią filmik sklecone ze scenek jakiegoś konkretnego filmu, serialu, czy też filmów i seriali, zgrywa wszystko razem i oto jest.
Zrobić niby nie trudno, ale nie zawsze wyjdzie. Teoretycznie można puścić w sieć coś zrobionego byle jak, ale jaki w tym sens? Równie dobrze można nie robić w ogóle. Sceny przydałoby się dopasować do muzyki i do siebie nawzajem. Wszystko powinno mieć swoje tempo. Przydałby się jeszcze jakiś konkretny pomysł na to co chce się pokazać. Pomocna może się też okazać wiedza o serialu z którego bierze się materiał, powiązania między występującymi postaciami, rozumienie sensu konkretnych sytuacji.
Na youtube można znaleźć multum potworków bez jakiegokolwiek ładu i składu. Zdarza się jednak również trafić na coś niezłego.
Prawdopodobnie na moją opinie o tym filmiku znacząco wpływa fakt, że głównym bohaterem jest jedna z moich ulubionych postaci, a filmik podkreśla to za co ją lubię. Naiwny, miły, łagodny, wszystkim chce pomóc, uczciwy, honorowy, troszczy się o przyjaciół. A tak oprócz tego rżnie w karty, grubo przy tym kantując, a na myśl o długach włącza mu się „evil mode”. Bawi mnie to niezmiennie i raczej szybko nie przestanie.
Sam filmik, zrobiony jest po prostu świetnie. Przynajmniej według mnie. Wybrane sceny świetnie ilustrują tekst piosenki. Kiedy pojawia się akompaniament pianina, ukazaną mamy odpowiadającą temu sekwencję. Wszystko całkiem nieźle oddaje tam tekst utworu. Za przykład może posłużyć sam początek.  Kiedy wokalistka wyśpiewuje o pracy przez cały dzień i noc, na ekranie widzimy dzieciaka zasuwającego z kilofem. Bugi oczywiście też są. Momentami ruch warg nie zgrywa się całkowicie z tekstem. Część scen nie do końca pasuje i można by je zastąpić, ale sama nie potrafię wskazać jakimi. Oprócz tego oczywiście wynika problem ze zrozumieniem niektórych sytuacji przez oglądającego. Jeśli nie zna serialu, to część będzie dla niego po prostu kompletnie niezrozumiała, np: kamień na głowie symbolizuje wielkość i ciężar długów, rozrzucane kartki są wekslami.
Niemniej jednak jakby nie patrzeć, jest to filmik od fanów dla fanów. I jako taki zrobiony jest świetnie.