piątek, 24 maja 2013

Jak to Edward zmienił płeć. Analiza.

Przed państwem wampiry. Wszelkie podobieństwa do Zmierzchu były zapewne niezamierzone, ale tak jakoś ałtorcy wyszło.
adres
Wampiry tez potrafią kochać.



Było lato, pokłóciłam się z chłopakiem wybiegłam z jego domu na ulicę i wtedy stało się to.- Potrącił mnie samochód. Długo byłam w szpitalu, ale gdy obudziłam się nie byłam juz tą samą osobą, Byłaś kimś innym? Oj to musi być przykre. Ale miło że w ogóle byłaś, bo mogło Cie też nie być. byłam bardzo głodna, Raczej normalne, biorąc pod uwagę, że raczej nie karmią nieprzytomnych osób, a kroplówka jednak nie zapełnia żołądka. ale nie mogłam nic zjeść ani wypić- potrzebowałam krwi.... Instynkt Ci tak podpowiadał, bo normalny człowiek, tak od razu by na to nie wpadł. Zwłaszcza że normalny człowiek nie trawi krwi.
Na początku nie wiedziałam co mi jest, odkryłam, że jestem bardzo silna i szybka. Leżąc na szpitalnym łóżku? Umykałaś pielęgniarkom i podnosiłaś szafkę przy łóżku? W szpitalu miałam być jeszcze kilka dni. Pewnego dnia przyszedł do mnie lekarz i powiedział mi, że jestem wampirem, wybuchnęłam śmiechem mówiłam,że wampiry nie istnieją. Ale potem zaczęłam rozumieć dlaczego tak bardzo pragnę krwi. Czyli, że orientowałaś się, że potrzebujesz krwi, którą zwykły człowiek by zwymiotował, ale w wampiry nie wierzyłaś? Zamieszkałam z tym lekarzem nazywał się Jack - był fajny i pomagał mi się kontrolować, to właśnie on zamienił mnie w wampira, bo inaczej bym umarła . Był fajny sam z siebie, czy dlatego, że był wampirem. I nie, lekarz wampir wcale nie kojarzy mi się z carlislem  Bez niego nie wiem co bym zrobiła, teraz od tamtego zdarzenia minęły dwa lata mam 18 lat nazywam się Megan, a moi rodzice nie żyją. Ale dlaczego? Umarli na zawał jak się dowiedzieli, że nieletnia córka mieszka z dorosłym facetem, czy  to jakiś imperatyw, że wampiry nie mogą mieć rodziców. W ogóle wyczuwam pewien chaos w tym zdaniu. Gdyby się na nim opierać, to nasuwa mi sie wniosek, że jej rodzice nie żyją, bo ona nazywa się Megan. Krótsze zdania i więcej przecinków.
Dzisiaj się przeprowadzam. Staram się kontrolować i żywie swojego psa się krwią, którą dostałam on lekarza (jack)- to jakiś szyfr? Włącz lekarza, hasło "jack"? . Jestem bardzo szybka, silna i umiem czytać komuś w myślach. Żeńska kopia Edzia? jakby jeden to nie było dla nas niegodnych zbyt wiele. Na świecie żyją dwa rodzaje wampirów Ci "dobrzy", którzy nie jedzą ludzi, tylko wypijają im krew, a mięso sprzedają do zoo i Ci "źli" którzy zabijają ludzi i żywią się ich krwią, czyli to samo, tylko bez zoo  (Ja należe do tych dobrych [wujek pracuje w zoo i prosił o przysługę]).Wróćmy do przeprowadzki A kiedy przy niej byliśmy, bo chyba mi umknęła? ,kupiłam sobie małe mieszkanie w małym miasteczku które liczy kilka tysięcy mieszkańców. Musze dalej chodzić do szkoły, ponieważ przez ten wypadek i zmiane w wampira ominęłam aż cały rok w szkole, a chce w przyszłości prowadzić "normalne" życie , chodzi mi o to, że chce mieć prace. Jakby nie było całkiem rozsądne. Rozumiem, że to ten typ wampira, który zamiast palić sie na słońcu, tylko ładnie się błyszczy?
Dzisiaj mój pierwszy dzień w szkole, denerwuje się że ktoś zorientuje się, kim jestem, musze być ostrożna. Weszłam do klasy wtedy zobaczyłam go- ciemno włosego wysokiego chłopaka o brązowych oczach, Czułam jego krew, myślałam, że się nie powstrzymam. Był inny niż reszta, bo tylko jemu nie mogłam czytać w myślach. Czyżby Bella aż tak zmieniła image, że teraz biorą ją za faceta? Powiedział : 
-Edward, kiedy zdążyłeś  zmienić płeć?
-A wiesz, chciałem się do ciebie dopasować.
-Cześć jestem Evan, ty pewnie jesteś Megan tak ? Evan, Megan. Niemal się rymuje.
Ledwo co wydusiłam z siebie :
- tak. - uśmiechnęłam sie lekko. Nie chciałam się z nikim zadawać- bałam się.
Zadzwonił dzwonek, wyszłam ze szkoły. W drodze do domu usłyszałam jakieś kroki za sobą. Był to Evan biegł za mną. Przyśpieszyłam, nie chciałam z nim gadać, nie wiedziałam o czym. Pierwszy dzień w szkole. Nowi znajomi, nauczyciele. A ta nie ma tematu? Mogłabym mu uciec, ale nie mogłam,  Chce, ale boje się. bo by się dowiedział kim jestem. W sensie, że o tych szemranych kontaktach z zoo? Dogonił mnie.
- Cześć, czemu ode mnie uciekałaś, chce tylko pogadać, zaprzyjaźnić sie.
- Sorry, śpiesze się do domu- powiedziałam, pewna nadziei, że odpuści.
-Odprowadze Cie do domu.
Tylko nie to - pomyślałam. Gdybym była normalna na pewno bym się z nim spotkała, bo tak na prawde był przystojny. Niestety, żółte papiery aż zbyt jednoznacznie wystawały mi z kieszeni.
-Dobra.. I tak szliśmy razem do mojego domu odprowadził mnie i poszedł. Czemu Ona mu mów co robią i to w trybie dokonanym?
W mieście zaczęły dziać się dziwne rzeczy ginęli ludzie w dziwny sposób. Wiedziałam co się dzieje do miasta przybyli złe (źli) wampiry. Jeszcze nie miałam rzadnego starcia z wampirem, ale wiedziałam, że jestem silniejsza niż wszystkie inne wampiry Bycie główną bohaterką + 100 do siły. byłam wyjątkowa. Bycie główną bohaterką +1000 do wyjątkowości. Przez kilka tygodni uspokoiło sie wszystko i sama się sobie dziwię, ale zaczęłam spotykać sie z Evanem Wie, że w mieście grasują wampiry, jest od nich silniejsza, ale zamiast jakoś aktywnie przeciwdziałać, zajęła się chłopakiem, z którym nie chciała chodzić, bo się bała, że on się dowie, że ona jest wampirem. Nawet jak to sobie rozpisałam, to i tak brzmi głupio. kontynuujmy. stał sie on moim najlepszym przyjacielem, ale nadal ukrywam przed nim moją największą tajemnice. Więcej kropek, bo te zdania naprawde maja dziwny sens.Chociaż z krótszymi zdaniami byłoby chyba tak samo.  Evan również był wyjątkowy też inny niż wszyscy jego zapach krwi był inny, bardzo jej pragnęłam. Chciałabym żeby Evan był kimś więcej dla mnie, ale nie chce narazać go na niebezpieczeństwo. To Evan był wyjątkowy, czy jego krew?
Pewnego dnia spotkałam sie z Evanem tamtego dnia jakoś dziwnie się zachowywał. Chciał ze mną porozmawiać.
- Megan, - zaczął Evan. - wiesz, że jesteś bardzo piękną dziewczyną, nie wiem co bym bez ciebie zrobił- kocham Cię.
Tamtych słów najbardziej się obawiałam ,nie z tego powodu że go nie lubie, ale z tego że musiałabym wyznać mu prawdę , naraziłaby go na niebezpieczeństwo. Czemu akurat w tym momencie? Tyle go okłamywała, więc właściwie czemu nie może ciągnąć tego dalej?
-Evan, musisz wiedzieć, że ja....też ciebie kocham, ale życie ze mną nie będzie normalne, uwierz mi nie chcesz tego. O, jednak mu nie powiedziała. To po co był ten wywód wyżej?
-Chce tago najbardziej na świecie.. Też lubię ich ciastka!
Wtedy zostaliśmy parą. Nie było już żadnych wieści o ginących ludziach to musiało oznaczać że wampiry poszły gdzies indziej. Ale po co się w ogóle nimi przejmować. W końcu masz ważniejsze sprawy.
Z Evane bardzo mi się układało, naprawde go pokochałam, to było uczucie którego nigdy wcześniej nie odczuwałam. W sensie, chęć rozerwania mu tętnicy przy jednoczesnej chęci pozostawienia go przy życiu i ciągłe kłamstwa w żywe oczy? Niestety nasze szczęście nie trwało zbyt długo... Zadzwonił do mnie Evan : pomocy, pomocy jestem na starej stacji! -krzyczał przez słuchawkę. Na nic nie czekałam, ruszyłam w drogę dotarłam tam w pięć minut. Oczywiście od razu wiedziałaś o jaka stację chodzi. czy benzynowa, czy kolejowa. Taka telepatia między Wami. Ujrzałam przerażający widok, Evan leżał caly we krwi na ziemi. W sensie, że krew była na ziemi, a Evan w niej leżał? To sobie tylko koszule na plecach pobrudził. Podeszłam do niego, ale nagle poczułam mocny ból, wampir rzucił mną w ściane. No litości, wyostrzone zmysły, a drugiego wampira nie dała rady zauważyć?  Była to kobieta. Zdałam sobie sprawe, że musze walczyć, szybko podniosłam sie i rzuciłam się na nią. Może zamiast skakać jej na barana, po prostu ja uderz? Miałam dużo urazów ciężko było ją pokonać ale udało mi się. A podobno taka silna jesteś. Podbiegłam do Evana, był umierający. Wykrwawiał się już kiedy przybyła. Potem była ciężka walka. Nie wspominając o tym, że druga wampirzyca mogła go po prostu wziąć jako zakładnika, na co jako NPC była niestety za głupia, a on jeszcze żyje? Twardy jest. Wiedziałam że jedynym wyjściem będzie przemienienie do w wampira. Wziełam jego ręke i wbilam w nią swoje kły.. To już ten patent Edzia ze strzykawka był lepszy. Jeżeli on się tyle czasu wykrwawiał, to serce nie ma już prawie w ogóle krwi do pompowania, ergo hydraulika nie dział, a trucizna się nie rozejdzie. Evan krzyczał, łzy leciały mi po policzku, Łączyła się z nim w bólu. to był straszny widok. W sensie, że te łzy na policzku? Zaniosłam go do mojego domu, nadal był nie przytomny. Po kilku dniach obudził się.
-Co się stało ?! - krzyczał Evan. Ja tylko cały czas mówiłam przepraszam Cie, przepraszam Cię... To mógł chłopak być nieco zirytowany. Tu jakieś potwory, agonia, a zamiast wyjaśnień w kółko przepraszam. Jak katarynka.
Powiedziałam mu, że jestem wampirem i że zaatakował go inny wampir i że on teraz tez nim jest, mówiłam że nie miałam innego wyjścia, bo inaczej by umarł. Evan zrozumiał mnie i mi wybaczył. Ewentualnie stwierdził, że nie należy się kłócić z wariatami i zadzwonił po panów z kaftanem. Nauczyłam go wszystkiego co wiem o wampirach, a przede wszystkim nauczyłam go kontrolować swoje pragnienie do krwi. Polujemy tylko na zwierzęta.
Minęło już kilka lat, ja i Evan tworzymy świetną parę, parę wampirów. Bardzo się kochamy, mamy córeczkę, Ponieważ to Evan był tu Bellom, to pewnie on te małą urodził. i mieszkamy razem z Rose-wampirzycą, którą poznałam na polowaniu.... Tak ogólnie to, to bardziej przypomina streszczenie niż opowiadanie.

Jak to Draco poznał Ginny. Analiza.



 Zabawa z analizami zaczęła mi się podobać, więc powrzucam ich tui trochę. Dzisiaj o tym jak Draco poznał Ginny, czyli Harry jest zły, a Ron nie ma prawa decydować.
adres
http://ginny-i-draco.blogspot.com/2013/02/rozdzia-2.html

Prolog.

- Harry ! Harry , jak ty tak możesz ?!
- Ależ Ginny , ja nie ...
- Ty ... Jak mogłeś !!! No właśnie? Jak można stawiać spacje przed znakami interpunkcyjnymi? No jak?
- Ginny , ja naprawdę ...
- To KONIEC !  Nie trzeba się od razu tak unosić. Wystarczy nie wciskać tego podłużnego guzika na klawiaturze.
- Ginny ...
- KONIEC !
Ginny wyszła z Pokoju Życzeń . Nie mogła tego zrozumieć . Jak on mógł ? Normalnie, palcem wciskał i pojawiała się spacja. Nagle zobaczyła Malfoya . Wyskoczył zza winkla, coby ją zaskoczyć.
- Malfoy ? Co ty tu robisz ? - Zapytała .
- Usłyszałem twoją kłótnię z Potterem . - Wyjaśnił . - O co chodziło ? Pytanie za sto punktów. Jesteś wściekła i widzisz faceta, który Cię nie znosi i traktuje jak śmiecia. Co robisz?
- On ... - Ginny spojrzała na podłogę . - On ... Zakochał się w Cho Chang i ... Są już parą . Tak, spowiadasz mu się ze swoich problemów, żeby miała z czego szydzić.
- Och , Ginny ... On taki jest ... Woli tą całą Chang ... A to ty jesteś milsza , ładniejsza i po prostu LEPSZA . Spacje się chyba Draconowi na mózg rzuciły. Innego wyjaśnienia tej transformacji nie widzę.
Ginny uśmiechnęła się .
- Naprawdę ? Bo biorąc pod uwagę, że Ty to mówisz, to musi być wstęp do czegoś naprawdę wrednego.
- Tak . Przecież dobrze to wiesz .
- Ale ... Malfoy , ty ... Ty chyba nie ... Zamieniłeś się na umysły z Nevillem?
- Tak, mi też jest przykro .
Nagle usłyszeli jakieś kroki .
- To pewnie Filch . Lepiej uciekać . - Powiedział Draco .
- No tak ... To pa .
- Pa . Teletubisie robią papa!
Ginny ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego . Była zdziwiona , ale i szczęśliwa . Nie wiedziała co o tym myśleć . Nie dziwie jej się. Dziewczyna z tego co pamiętam niegłupia, więc fakt, że Draco jest pod wpływem Imperiusa musiał dać jej trochę do myślenia.

Rozdział 1. ~ Zakazany Las

Ginny wiedziała , że Draco jest dla niej idealny. Poznała to po sposobie w jaki ją bluzgał przez te wszystkie lata. Ale co na to Ron ? Przecież Draco jest jego wrogiem numer 1.  I to całkowicie bez powodu. A liczby w tekście literackim pisze sie słownie. Ale ... Czy to od Rona zależy z kim będzie chodzić ? Nie . Czy to Ron decyduje co będzie robić , a czego nie ? Właściwie nie, ale jakby nie było jest Twoi starszym bratem i się o Ciebie martwi, ale kto by się tym przejmował. Oczywiście , że nie . No właśnie . Więc o co chodzi ? Może być z Draco . Nikt jej nie zabroni . Nikt . Z wyjątkiem zdrowego rozsądku. Ale ten z kolei chyba gdzieś wyjechał, żeby nie widzieć tego co się dzieje.
                                                                        ***
Następnego dnia była środa . Co było kluczowe dla fabuły. Ginny poszła na lekcję . Na przerwie zobaczyła Hermionę .
- Ginny !
- Co ?
- Malfoy kazał ci to przykazać . - Podała jej małą karteczkę . Odkąd Hermiona robi za listonosza? I słucha rozkazów Dracona?
- Malfoy ? A ... Dzięki .
Usiadła i upewniła się czy nikt nie patrzy . Rozwinęła kartkę i zobaczyła że była biała, ta kartka oczywiście, na niej napisane :

                                                                 Ginny !
Przyjdź dziś do Zakazanego Lasu . Ale bądź sama . O 22:00 .
 Draco

Gryfonka zdziwiła się . Draco chce się z nią spotkać w ZAKAZANYM LESIE ? O co mu chodzi ? Gdyby to był normalny Draco, to całkiem prawdopodobne, że o nic miłego. Być może nawet próbowałby Cię zabić. W końcu jaki ojciec taki syn.
"Ale ... Pójdę . Pokażę mu , że się nie boję . W końcu ... Jestem Gryfonką . Nie boję się . Zawsze miałam takie dziwne wrażenie, że głównymi cechami Gryfonów nie są odwaga i honor, ale głupota i brak wyobraźni.

                                                             ***
Była 21:50 . Ginny szykowała się na spotkanie z Draco . Po cichu wyszła z dormitorium . Ale w Pokoju Wspólnym czekała ją niemiła niespodzianka . Siedzieli tam Ron i Hermiona .
- Ginny ? Co ty tu robisz ? - Ron wyglądał na zdziwionego . Jakby nie było, mieszka tam.
- Ja .. Ja ... Muszę gdzieś iść .
- Przecież wiesz , nie wolno wychodzić z Pokoju Wspólnego tak późno . - Powiedziała Hermiona .
- I co z tego ?
- To , że nie możesz iść .
Ginny nie miała zamiaru jej słuchać i wyszła . I żadne z nich nie poszło za nią, żeby dowiedzieć się co jej odbiło? Ani odpowiedzialna i zaprzyjaźniona z niż Hermiona, ani jej starszy brat? Ruszyła w stronę Zakazanego Lasu . Biorąc pod uwagę, że była w wieży, to chyba przez okno. W końcu była blisko . Brzmi jakby szła przez tydzień. Zobaczyła Draco . Machał do niej . No bo po co uważać, żeby nauczyciele ich nie zobaczyli. Brakuje jeszcze tylko flar dymnych.
- Chodź . Wyjaśnię Ci po co tu jesteś, gdy będziemy w jakimś naprawdę niebezpiecznym miejscu i już nie będziesz mogła uciec.
Weszli do lasu . Było tam mrocznie . Strasznie . Idealne miejsce na randkę.
- Więc ... - Zaczął Draco . - Ostatnio dużo czasu spędzamy razem ... Chodzi o tę rozmowę, w której każde miało po pięć kwestii? Odkąd zerwałaś z Potterem ... I mam pytanie ...
- Tak ?
- Wiesz ... Będziemy parą ? Wiecie, ja aż do teraz miałam nadzieję, że on ją prowadzi jako ofiarę dla Czarnego Pana i że gdzieś tam będą się czaić Śmierciożercy. Ale właściwie to jest gorsze.
Ginny otworzyła szeroko oczy . Nie mogła w to uwierzyć . DRACO MALFOY , kiedyś jej największy wróg zapytał czy będą parą ? Też bym nie uwierzyła. A ponieważ jestem dobrym człowiekiem, to natychmiast powiadomiłabym najbliższy szpital. Psychiatryczny.
- Ja ... Oczywiście !
Wyszło jej to trochę za głośno . Tak naprawdę to zawsze była zakochana w Draco . Lubiła jak ktoś ją poniża. W Harrym też, ale tak mniej , ale Harry ... On był teraz z Cho . Draco jest napewno inny niż Harry . Lepszy . W końcu Harry nigdy nie traktował Cię jak śmiecia i nikt z jego rodziny nie próbował przywołać Voldemorta kosztem Twojego życia, a bez tego, jak wiadomo, ani rusz.
- Serio się zgadzasz ?
- Tak ...
Nagle usłyszeli kroki .
- Ginny , uciekamy !
Zaczęli uciekać w las . Już pewnie nawet się zgubili .
- Draco , gdzie jesteśmy ? - Zapytała przerażona dziewczyna .
- Nie wiem ... Zgubiliśmy się . Może jednak miałam rację i on zaprowadził ja w ten las, bo tam Czaja się Śmierciożercy, a to wcześniej, to podpucha była?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak ? Podobało wam się ?  Mam być szczera?

Elfka z wąsami, czyli kolejna analiza.



 Postanowiłam znowu coś zanalizować. Tym razem skrzywdzono LotR.
adres



http://legolas-i-elaris.blog.onet.pl/2010/04/16/




  Był słoneczny poranek w Rivendell. Cały dom powoli budził się po nocnych zabawach, lecz jedna osoba nie spała- Elaris, wnuczka Erlonda Chyba nie dość dokładnie przeczytałam LotR i Silmalirion, bo o niej nie słyszałam. Siedziała samotnie na skale, wpatrując się we wschodzące słońce. Smukła, wyprostowana postać w zielonych spodniach do jazdy konnej, brązowej bluzce wiązanej na rzemyk, dopasowanej do talii, płaszczu- podarunku pani Galadrieli i bryczesach.  To w co była ubrana jest oczywiście kluczowe dla późniejszej fabuły? W ręce trzymała rzeźbiony łuk nie ważne jaki naciąg, jaki typ, czy był może refleksyjny, rzeźbienia się liczą, a u pasa przypięty miała miecz. Największą uwagę przyciągała jednak twarz dziewczęcia. Czarne, długie do pasa i proste włosy splecione miała w warkocz przewiązany rzemykiem. Na tej twarzy? No to rzeczywiście musiało przyciągać uwagę. Choć właściwie, skoro Legolas mógł przyjaźnić się z Gimlim, to może któryś z synów Elronda ożenił się z krasnoludką? Jej twarz była skupiona, czarne oczy zapatrzone w lazurowe niebo, czerwone, pełne usta ściągnięte w prostą linie doskonale kontrastowały z jej porcelanową wręcz białą cerą. Niedokrwistość się leczy. Opodal pasł się śnieżnobiały koń. Do siodła przypięty był kołczan pełen strzał i harfa. To po diabła brała łuk, jak i tak nie, żeby móc strzelić musi dobiec do konia?
- Elaris! Elaris!- ten głos poznałaby wszędzie. To Legolas, jej najlepszy przyjaciel, wrócił w końcu.Szybko zbiegła z góry i padła w ramiona dawno niewidzianego przyjaciela. Ktoś jeszcze stał w cieniu za elfem. Glorofindel- jej przyjaciel oraz powiernik tajemnic i Gimli stary, poczciwy krasnolud I też pewnie przyjaciel. Skoro tylu ich w tym akapicie. Po przywitaniu przyjaciele udali się do domu na śniadanie.
Popołudnie mijało jej szybko. W sensie, że oni to śniadanie po południu jedli? To się chyba obiad nazywa. Spędziła je w towarzystwie przyjaciół, od których usłyszała najnowsze wieści z dalekich stron. Bo Elrond był całkowicie odcięty od informacji. Leżeli tak we czwórkę na trawie Już widzę Gimliego podziwiającego chmurki, gdy nagle pojawiła się nad ich głowami postać mistrza Erlonda. Podszedł ich po cichu skubany.
- Elaris, moje dziecko nie zamierzasz przebrać się na wieczorną ucztę powitalną? Wystąpisz na niej w bryczesach?- zapytał. Dziewczyna i jej towarzysze poderwali się na te słowa wszyscy, bo w końcu nie będzie się przebierać w samotności, a elfka odpowiedziała:
- Dziadku jeszcze zdążę.- po tych słowach zebrała łuk , kołczan i pobiegła do domu, Skoro zdąży, to po co się śpieszy? zostawiając czwórkę elfów na polanie. Gimli gatunek w międzyczasie zmienił. Wpadła do pokoju ,rzuciła broń w kąt i pobiegła do łazienki. Rozebrała się i weszła do wanny z gorącą wodą.  Cały czas rozmyślała o usłyszanych wiadomościach i  ile jeszcze jej nie powiedzieli, bo dziadek musiał się wtrącić. Po co on jej przypominał o tej uczcie w ogóle. Co tam jakaś uczta i fakt, że zamiast zajmować się przygotowaniami musiał po nią pójść. Traciła tylko czas na przygotowania. Wyszła z wanny, opatuliła się ręcznikiem i pomaszerowała do szafy. Otworzyła ją z łoskotem i zaczęła przerzucać suknieA tak marudziła, że traci czas na przygotowania. W końcu trafiła na tę jedyną. Czarną, długą do ziemi, z rozszerzanymi rękawami-ulubioną suknie Legolasa.- Dlaczego o tym pomyślałam No pojęcia nie mam, oświeć mnie. - przebiegło jej przez głowę. Do tego wybrała czarne pantofelki na niskim obcasie, ciekawe czy u elfów były szpilki? żeby nie być wyższą od Niego. Znów On- pomyślała-,czemu ciągle o nim myślę? Ile ona ma lat? Ubrała się i podeszła do toaletki, aby uczesać włosy. Upięła je w kok i zapięła srebrną spinką w kształcie liścia, prezencie od przyjaciół, gdy wyjeżdżali ostatnim razem. Bo oni tak co chwilę wyruszają pokonać Saurona, albo w ogóle Morgota. Wyjęła ze szkatuły oznakę swojej godności- biały diament na srebrnym łańcuszku- prezent od Erlonda. Tak przygotowana usiadła w fotelu i zaczęła czytać księgę, którą dał jej Erlond. Zamiast pójść i porozmawiać z nimi, do czego przed chwilą było jej tak śpieszno.
            Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Wstała i otworzyła je na oścież .Na progu stali jej przyjaciele.
- Myśleliśmy, że nas nie wpuścisz słonko- powiedział Gimli. Słonko. Gimli. Nie mam więcej pytań.  Elaris uśmiechnęła się i odrzekła:
- Przepraszam, zaczytałam się, zamiast pójść do Was i jeszcze porozmawiać. W końcu mogliście tylko zginąć na tej wyprawie.
- Pięknie wyglądasz Elaris- powiedział Legolas, który nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny, a potem zaczerwienił się i spuścił wzrok Nie żeby miał kilkaset lat i zachowania typu dziewica już dawno za sobą. Chyba że cierpiał na syndrom Edzia ze Zmierzchu. Ta tylko uśmiechnęła się i wzięła elfa pod rękę.
-Jaki on kochany.- pomyślała. Jakie to słodkie.
Na Sali czekali już goście i mistrz Erlond. Gdy przekroczyli próg Sali rozmowy ucichły i oczy wszystkich skierowały się na grupę przyjaciół. A w szczególności na nią. Ogólny zachwyt wzbudzał Elaris, promieniejącą szczęściem. I z splecioną w warkocz brodą. Gdy dziewczyna przechodziła między stołami do swojego miejsca u boku dziadka wszyscy schylali głowy, chcąc ukryć zdegustowanie faktem, że Elrond nie zafundował wnuczce depilacji przed ucztą, a ona odpowiadała lekkim skinięciem. W końcu doszli do stołu, Legolas i Gimli zaczęli sprzeczać się, o to kto ma usiąść u boku Elaris. Wiedzieli, bowiem, że miejsce u jej drugiego boku zarezerwowane jest dla Glorofindela . Z tekstu jak dotychczas wnioskowałam, że to jest tuż po wojnie o pierścień, bo Elrond bardzo szybko się ewakuował (nie jestem pewna, czy nie zrobił tego jeszcze podczas wojny), to z kolei brzmi, jakby od dłuższego czasu sytuacja się powtarzała, a przecież Legolas i Gimli przed wojną praktycznie się nie znali. Kiedy to się właściwie dzieje?
- Kochani, usiądźcie w końcu.- poprosiła Elaris, zaśmiewająca się z przyjaciół do rozpuku. Ona była ponad takie wygłupy.
-Gwiazdeczko, musimy najpierw ustalić, kto ma dotrzymać ci towarzystwa.- powiedział Gimli- Ja na pewno ci nie ustąpię Legolasie.- dodał zwracając się do elfa.
- Gimli, ty zawsze siedzisz przy Elaris, choć raz pozwól mnie. Od kiedy Gimli jest częstym gościem u elfów? Niedokładnie przeczytałam Władcę? - poprosił Legolas, czerwieniąc się jeszcze bardziej, gdyż napotkał na wzrok elfki, która się mu przyglądała.
-No dobrze.- odburknął Gimli, widząc jak elfka patrzyła na Legolasa. – Ja usiądę naprzeciwko będę mógł przyglądać się jej przez całą ucztę.- dodał uśmiechając się szeroko, do dziewczyny. Gimli leciał na jej brodę.
Przysłuchując się tej rozmowie Elaris i Glorofindel śmiali się do rozpuku. W końcu nie ma to jak wyśmiać kogoś kto Cię, nieudolnie, bo nieudolnie, ale podrywa. W końcu Erlond powstał i rozpoczął ucztę od powitania elfów, którzy wrócili z patroli, a następnie życzył wszystkim miłej zabawy. To oni wszyscy musieli czekać i się przyglądać, jak Ci dwaj się kłócą? Po zakończonej uczcie wszyscy przeszli do drugiej sali, zwanej przez, Elaris salą kominkową. Na środku znajdował się ogromny kominek, niestety, ponieważ stał na środku i nie było ściany w której można by umieścić przewody kominowe, strasznie dymił i kopcił, wokół którego wachlarzem rozłożone były fotele, obijane czerwonym atłasem z drewnianymi oparciami. Północną ścianę pokoju zajmowało ogromne okno.  Przy oknie rozłożone były fotele, które zajęli nasi bohaterowie i od razu pogrążyli się w rozmowie.

czwartek, 23 maja 2013

Marchen II

We wcześniejszym poście wspomniałam, że bardziej od samej muzyki interesuje mnie w tym wypadku grafika. Otóż Marchen dorobił się sporego grona fanów. Zresztą, sama grafika okładki płyty niezwykle mi się podoba. Ale ja mam dziwny gust.



 W internecie można znaleźć multum fanowskich artów (i nawet kilka fanficków). częstym wymyślonym przez fanów motywem jest związek Elizy i samego Marchena (Eliza w wersji oryginalnej jest lalkom i wygląda na jakieś 12 lat)
Częsty jest tez motyw martwych księżniczek. czasami jest to śmierć dosłowna, czasami jest to jakiś symbol umieszczony na w tle, bądź atrybut
Przyznaje bez bicia, że lubię takie klimaty.Mrok, śmierć, zemsta szaleństwo.  Z tego samego powodu spodobała mi się gra Alice Madness Return, ale to już inna bajka.
Wiem że miało byżćco najmniej pół strony tekstu, ale tym razem po prostu chciałam zaprezentować grafiki, więc nie ma powodu żeby się jakoś specjalnie rozpisywać.

Marchen, Sound horizont

Tym razem trochę o muzyce, ale w gruncie rzeczy o grafice inspirowanej tą grafikom.
W roku 2000 grupa Sound horizont wydała płytę o wdzięcznej nazwie "Marchen". Chodzi oczywiście o typ bajek.
Utwory zawarte na płycie są ze sobą powiązane. Każdy z nich opowiada bajkę (mniej lub bardziej znaną) lub opowieść wywodzącą się z niemieckiej kultury ludowej. Każda z opowieści prezentuje inny grzech główny. Słowo "Marchen" spełnia dwie funkcje. Z jednej strony charakteryzuje opowieści, z drugiej jest imieniem głównego bohatera. Tytułowy Marchen ma za zadanie dać pokrzywdzonym (mogłabym napisać, że po prostu zabitym, ale jakby nie było cześć bohaterek potem się budzi, czy też zmartwychwstaje) szansę zemsty. On i towarzysząca mu lalka Eliza (Elise) wskrzeszają, czy tez przywołują dusze dziewcząt (pokrzywdzone są zawsze płci żeńskiej) i pomagają im zabić. Śmierć każdej z nich była spowodowana przez jeden konkretny grzech.
Powiem szczerze, że sama muzyka średnio mi się podoba. Głosy księżniczek są zbyt wysokie, melodia jakaś taka... sama nie wiem. Z cyrkiem mi się kojarzy. Bardzo podoba mi się za to sam pomysł (jakby ktoś jeszcze nie zauważył, to ja lubię bajki). Kolejna reinterpretacja baśni, ale nie tylko tych powszechnie znanych. Klamrę stanowią Pieśń Zmierzch i Pieśń Świtu, które są opowieścią samego Marchena (nie mam pojęcia czy to prawidłowa odmiana.
Lista utworów (zaznaczam że to moje tłumaczenie tytułów.):
  •  - Pieśń Zmierzchu
  •   - Czarownica na stosie (w oparciu o "Jaś i Małgosia")
  •  - Zajazd czarnej gospodyni  (na podstawie "Człowiek z szubienicy")
  •   -Dziewczyna w szklanej trumnie. (w oparciu o "Królewna Śnieżka")
  •   -Stara i nieużywana studnia odgradzająca życie od śmierci. (na podstawie "Frau Holle")
  •   - Dziewczyna śpiąca w Różanej wieży. (w oparciu o "Śpiącej Królewnie")
  • - Zamek błękitnego markiza (na podstawie "Sinobrodego"
  •   - Ukrzyżowana Świętość (na podstawie "Fräulein Kummernis")
  •   - Pieśń Świtu

środa, 22 maja 2013

Analiza to piękne imię, każdej pasuje dziewczynie



Tym razem postanowiłam się pobawić. Prezentowałam wcześniej blog Kalevatar i Pigmejki. Postanowiłam spróbować sił w praktykowanym przez te dwie rzemiośle. Od razu mówię, że robię to po raz pierwszy, więc diabli wiedzą co z tego wyjdzie. No ale, ciekawa jestem jak to jest.
Adres bloga

Ayano ma szesnaście lat, a jej ojciec jest łowcą wampirów.Praktycznie nikt w nie nie wierzy. Ale są małe dowody na to ,że istnieją. Małe to znaczy jakie? Wielkości pięciolatka? Ayano przeprowadza się z ojcem do małej wsi, gdzie podobno grasują krwiopijce. Nie żeby w małej wsi szybko się krwiopijcom skończyło jedzenie, więc nie opłaca się im właściwie tam siedzieć. No chyba że to jakiś odłam Cullenów. Dziewczyna trafia do szkoły, w której poznaje nieziemsko pięknego chłopaka i się w nim zakochuję. Dzięki za streszczenie fabuły na samym początku. Na jej pech, I na psa urok okazuję się ,że to wampir...

Sasuke, ma 116 lat. Chociasz wygląda na nastolatka... Ten wielokropek buduje dramatyzm? Jest wampirem, w którym zakochuje się Ayano.  Sasuke to wampir czystej krwi. Uczęszcza na prawie te same zajęcia co córka łowcy wampirów. Latają za nim wszystkie dziewczyny. Jego ulubiona grupa krwi to : 0. Jest bardzo żadka... To niech się przeżuci na AB. Może będzie gęstsza. Przeważnie mają ją dziewczyny. O takim uwarunkowaniu genetycznym jeszcze nie słyszałam. Ma dar czytania w myślach, co trochę jego braci denerwuje. I u mistrza Yody nauki pobiera.

 Hej ! Jestem Ayano, i właśnie idę do szkoły… Jest październik… połowa. Ale nie to ,że byłam na wagarach ?! Nie dawno co się przyprowadziłam tu taj Co oznacza taj? Jakiś środek transportu, którym przyjechała? na wieś. Jest całkiem przyjemnie… No… gdyby tylko nie było tej holernej mgły, to by było wspaniale Nie zazdroszczę. Nie wiem co prawda co oznacza „holerna” ale nie brzmi to bobrze.  ! Mój ojciec jest łowcą wampirów, i przyjechał je tu poskromić. Ehh… mam nadzieję ,ze rok w tej szkole nie będzie nudny… Tatuś będzie mordował i ryzykował życie, rzeczywiście, może to być na dłuższą metę trochę nudne. Ojciec mi kazał nosić mi przy sobie pistolet na wampiry. Noszę go pod spudniczką. Pomijając błąd ortograficzny, lufa Ci nie wystaje?Ale wracając do drogi, i właśnie stoję przed tą nową szkołą. Dobra… jest spox, ale dlaczego te dziewczyny… no ta to ma opcasy, że się dziwię czemu jeszcze nóg nie połamała… Opcasy to jakieś schorzenie wykrzywiające nogi?  O, a tam te gadają o jakimś przystojnym kolesiu… Eh… dziwne są.Święta racja, turpizm zawsze w modzie, o przystojnych nie ma co gadać.  Dobra, idę już na lekcje, bo nie wiem jak reagują na spóźnienia tutejsi nauczycielowie. Też nie wiem jak reagują nauczycielowie. Za to mogę podpowiedzieć, że nauczyciele zazwyczaj się denerwują
 Szybko pobiegłam na górę, i weszłam do klasy. W środku pomieszczenia, było tylko kilka osób. Parę dziewczyn, i kilka chłopaków płeć zmienili? . Usiadłam na wolnej ławce. Rozglądnęłam sie po klasie. Dziewczyny, jak to dziewczyny… Ciągle coś plotkowały, więc nie są w moim typie. Bo Ty takie małomówne wolisz? A blondynki czy rude?  Kilka chłopaków… i jeden nieziemsko piękny. Nieziemsko piękny kto? Chłopcy i kto? Kot? Opos?  Czy ja śnię ? Ale na pewno już ma dziewczynę…  No tak, koleżanki jak rozmawiają o przystojnym chłopaku, be, ale ona może się zagapić jak cielę w malowane wrota.
(opowiada Sasuke)
Do klasy weszła jakaś dziewczyna. Normalnie była ubrana… I piękna. Odprowadziłem ją wzrokiem do ławki, i podsłuchałem o czym myśli. Wcale nie kojarzy mi się to ze Zmierzchem. Wcale. Byłem pewny, że o tym, jak mnie poderwać. Zupełnie jak każda dziewczyna w tej wsi… Nie ma to jak skromność. Ale nie. Oj, smuteczek. W myślach tylko powiedziała ,że jestem nieziemsko piękny, i że na pewno mam dziewczynę… No bo po co się wysilić, skoro można przepisać, to co jest akapit wcześniej. Ciekawe jak się ona nazywa ? Yoda mistrz atakuje.  Jest nieco spokojniejsza od innych dziewczyn.Poznaje to po sposobie w jaki weszła do klasy. No i  bardzo chciał bym wiedzieć, jaką ma grupę krwi… Mam nadzieję ,że 0. Bo ta jest moją ulubioną grupą. Patrzę na nią narazie kątem oka… Oho… nauczyciel wchodzi.
(opowiada narrator)
 Do klasy weszła nauczycielka od biologi. Przywitała się z młodzieżą, i usiadła za biórkiem nauczyciela. Kto by pomyślał? Byłam pewna, że woźnego. Swoją drogą czym jest "biórko"? Upierzonym biurkiem?. Wyjęła dziennik, i zaczęła sprawdzać obecność. Wyczytała kilka osób.
-Ino
-Obecna.
-Hinata
-Obecna.
-Naruto
-Obecny.
-Sasuke
-Obecny
-Karin
-Obecna ! – rozległ się piskliwy głosik. Ayano aż się wzdrygnęła.No i wiadomo kto będzie złą rywalką. Ta zła musi być w każdy sposób gorsza. Pani profesor wyczytała jeszcze kilka imion, A nie dało się w ten sposób streścić wszystkich imion, czy te czytane na początku wnoszą coś do fabuły? i wreszcie nadszedł czas na… Werble proszę, Jej Wysokość zostanie przedstawiona.
-Ayano
-Obecna.-rozległ się anielski głos dziewczyny. Sasuke spojżał na nią. Na jej twrzy widniał uśmiech. Namalowała go sobie na niej, czymkolwiek ta twrz jest i jak się ją odmienia. Serdeczny uśmiech. Kiedy minęło kilka lekcjii, wszyscy zeszli do stołówki.Co ma jej uśmiech, do stołówki?
(opowiada Sasuke)
 Razem ze swoimi braćmi-wampirami, którzy byli w moim wieku, usiadłem w kącie stołówki, i przypatrywałem się Ayano. Itachi, Pein, Konan, i  Deidara to moje rodzeństwo. Podziwiali mnie, jak wpatrywałem się w tą „nową”. Bo wpatrywanie się to trudna czynność jest. Oni tak nie potrafią, to przynajmniej chcą sobie popatrzeć, jak ktoś inny to robi.
-E, Sasuke. Spodobała Ci się, co ? Zapytał niezidentyfikowany rozmówca.
-Kto to taki ? – spytała Konan, która też patrzyła na granatowłosą.
-To Ayano, nowa dziewczyna w mojej klasie. Odpowiedział niezidentyfikowany rozmówca
-Spoko laska. Próbowała Cie poderwać ? – wtrącił się Itachi.
-Nie. W myślach powiedziała tylko „Nieziemsko piękny, na pewno ma dziewczyne…”. Ile razy padnie jeszcze ten tekst? Jest inna niż pozostałe dziewczyny. Wyróżniają ją trzy metry wzrostu i wąsy? Bo jak na razie to nic specjalnego nie zrobiła.
-No to ja idę ją zwabić…- powiedział Deidara, i podszedł do Ayano.
(opowiada Ayano)
 Jakiś nieznajomy blądyn do mnie zmierzał. Też był nieziemsko przystojny… zaraz ,zaraz… On ma trochę czerwonego w oczach… Czy to… czy to WAMPIR ?!Albo to, albo szkła kontaktowe. Ciekawe co jest prawdopodobniejsze?  Najwidoczniej tak ?! Przełknęłam ślinę. Podszedł do mnie jak gdy by nigdy nic. A powinien po drodze tańczyć? Czy rzucić się na nią i przegryźć gardło przy wszystkich zgromadzonych na stołówce uczniach?  Oparł się o stolik przy którym siedziałam.
-Hej mała, masz dzisiaj wolny wieczór ?No po prostu mistrz podrywu w akcji.
-Czy my się znamy ? Eh… Już ta godzina… Muszę iść na lekcje. Nara ! Sztukę spławiania, to ma w jednym paluszku. Cóż za przebiegły wybieg.
Nie czekając na odpowiedź, opóściłam stołówkę. Udałam się do damskiej łazienki. Teraz miałam mieć ostatnią lekcję- WF. Poprawiłam swoje włosy i wyszłam. OK. Spotkała wampira. Całkiem inteligentnie uciekła. I poszła poprawić włosy. W końcu wampir nie może zobaczyć jej rozczochranej. Jeszcze się w niej nie zakocha i co wtedy? A na to, żeby powiadomić ojca to już nie wpadła. W końcu to tylko łowca wampirów.
(opowiada Sasuke)
 Deidara wrócił do stolika, przy którym z nami siedział. Miał taką minę, jakby mu dziewczyna dała kosza… A właśnie. Przed chwilą mu przeciesz go dała. Tak, uświadom nam to, bo nikt, nie zauważył. Chyba że to miał być komizm i ironia. Spławiła go.
-Deidara… ty to pasz doła… Ale, że co? Bo chyba nie rozumiem.
-Konan, a może ty byś spróbowała tak poderwać Peina ???
-Zamknij się ?! Ona się jego pyta czy ma się zamknąć?
-Więc jest ostra. Idioto, nie zapytałeś się jej, o grupę krwi ?! Bo to wcale nie byłoby dziwne.

wtorek, 21 maja 2013

Nad spokojnym jeziorem

Lake placid to miejsce najspokojniejsze w świecie. Nic nie mąci tafli wody, wokoło panuje cisza. Nawet ptaków za bardzo nie słychać. Dodatkowo okolica jest dość odludna, więc nie ma w pobliżu żadnej smarkaterii z piwem, czy jakiś innych oszołomów. No, przynajmniej dopóki coś nie odgryza dolnej połowy płetwonurka. Wtedy od różnego sortu oszołomów robi się aż gęsto.
„Lake placid” jest filmem starym. Nie ma tu jakiś fajerwerków technicznych. Nowsze produkcje wyglądają dużo lepiej. Za to w „Lake Placid” przewija się całkiem sporo naprawdę dziwnych ludzi. Mamy panią archeolog, która, z pewnymi wyrzutami sumienia, przyznaje się, iż pomimo, że dookoła giną ludzie, to jej się cała akcja bardzo podoba i z chęciom zostanie jak najdłużej. Tak oprócz tego jest typową paniusią z miasta, wysłaną nad jezioro przez zdradzającego ją chłopaka i szefa w jednej osobie. Jest szeryf, który nie może dogadać się z nikim, a jedyne wyjście z sytuacji widzi w użyciu broni palnej, o nazywanej przez całą resztę armatą. Dodatkowo jedyną osobą mieszkającą w okolicy, a zatem będącą jedynym źródłem informacji, jest pewna staruszka, o dość wątpliwym zdrowiu psychicznym.
Absolutną gwiazdą jest Hektor. Naukowiec i milioner całkowicie oderwany od rzeczywistości. O poprawnych stosunkach międzyludzkich to on może i gdzieś słyszał, ale nie bardzo orientuje się co to właściwie jest. Lubi być w sytuacjach zagrożenia życia, spowodowanego krokodylem. Ogólnie jest ewenementem i autorem jednego z moich ulubionych filmowych cytatów „Ukryli przed tobą tę wiedzę w książkach”. Film po raz pierwszy obejrzałam gdzieś w wieku 12 lat. Utrwalił się w mojej pamięci na tak długo (drugi raz widziałam go tydzień temu) głównie dzięki scenie w której Hector opowiada swój sen. Naprawdę trudno osiągnąć takie stężenie absurdu w jednej wypowiedzi.
Film doczekał się trzech sequeli, jednak niestety pozostałe nie trzymają klimatu. Nadal co prawda mamy szalonego hodowcę krokodyli, specyficzną ekipę i samo jezioro, ale zniknął absurdalny humao zastapiony w dużej mierze nagością i zatomizowaniem akcji. A szkoda.


czwartek, 16 maja 2013

Jeszcze raz o Królewnie Śnieżce.

Ciągle ten sam temat. Zdaje sobie ktoś sprawę, że w pierwotnej wersji bajki (wydanie z 1812r.) Śnieżka ma tylko siedem lat? Biorąc to pod uwagę, można by posadzić księcia za pedofilie. Ale to tłumaczy jej naiwność, czy wprost głupotę. Takie małe dziecko ma jeszcze prawo nie rozumieć pewnych rzeczy i wszystko przyjmować na wiarę.
Oprócz tego król żyje (acz nie odgrywa żadnej roli w opiece nad małą), a królowa co prawda jest chorobliwie próżna, ale właściwie oprócz tego nie ma żadnych innych defektów. Szczerze mówiąc nie ma po prostu żadnych cech charakteru.
Tak mnie to zaciekawiło, bo w obydwu filmach, o których pisałam wcześniej, królowa jest demonizowana. No może w "Mirror, mirror" przedstawia się ją bardziej karykaturalnie, niż demonicznie, co nie zmienia faktu, że posiada o wiele bogatsze wnętrze od swojego płaskiego pierwowzoru.
Zastanawiał się ktoś, co by się stało, gdyby król nadal żył? Albo gdyby chociaż nie przedstawiano rządów królowej jako tragicznych dla gospodarki państwa? w obydwu wersjach Śnieżka właściwie nie miałby o co walczyć i jedyne co by jej pozostało, to udanie się na dobrowolną banicję. W końcu skoro jest tak dobra i uczynna, to powinna ustąpić miejsca na tronie komuś bardziej kompetentnemu. Skąd w ogóle pomysł, że kraj po objęciu władzy przez Śnieżkę nie popadnie w jeszcze gorszą sytuację finansową? W końcu królowa radzi sobie od tylu lat, państwo, mimo pozornego osłabienia, nie zostało rozgrabione przez sąsiadów, więc coś już musi umieć. Czemu gówniara, która całe życie siedziała w zamknięciu, i nie miała nawet tyle siły przebicia, żeby wyjść z pokoju, lub była więziona i do traktatów o gospodarce raczej nie miała dostępu, miałaby radzić sobie lepiej od niej? Bo taki imperatyw narracyjny. Na mój gust dziewczyna albo byłaby marionetką (ewentualnie ładną lalka, robiącą za tło dla swojego męża), albo jej rządy byłyby tak fatalne, że państwo uległoby rozbiorom, albo zostało po prostu wchłonięte przez jakieś inne. Tak się zresztą w oryginale dzieje. Księżniczka wychodzi z księcia, zła macocha ze złości robi się brzydka i znika, zostawiając państwo spadkobierczyni. jako że ta ma coś koło siedmiu lat, faktyczna władze przejmuje książę i mamy Unię personalną, a może nawet od razu realna. Dla Polski, był to wprawdzie złoty okres, ale Litwa traktuje to jako czarna kartę w swojej historii. I właśnie taki los spotkał królestwo Śnieżki.

Średniowiecze nikonwencjonalne

Ktoś się kiedyś zastanawiał, jak wygląda życie przeciętnego człowieka w świecie fantasy? Wiadomo, chłopek sobie robi na polu, pan mu depcze zagony kapusty, a w dodatku gdzieś za lasem czai się smok i nastaje na dziewice (w każdym możliwym znaczeniu). Ewentualnie smok ma problemy żołądkowe z powodu deficytów zaopatrzeniowych (wspomniane wcześniej dziewice). Szkoda, że takich rzeczy trudno się w fantastyce dopatrzyć. Zazwyczaj jest jakiś świat do uratowania, Dzielny bohater, zazwyczaj rycerz, wybraniec, dziecię z przepowiedni, ratujący wszystkich naokoło, lub wprost przeciwnie, za najmniejsze kiwnięcie palcem żądający zapłaty. Niby jakieś realia w tym wszystkim są, ale w gruncie rzeczy, tak bardziej na odwal się. ot, podrasowane średniowiecze.
ciekawi mnie czemu wszyscy określają czas akcji jako średniowiecze. Rozumiem, że technika jest zbliżona poziomem rozwoju do tego okresu, ale przecież nie tylko o używane narzędzia w historii chodzi.
Weźmy na przykład wiedźmina. Szeroka myśl polityczna, społeczeństwo umiejące pisać (jakby się zastanowić, to sporo osób w sadze było w stanie się podpisać, a nawet książki czytać), szkoły uczące kobiety. Dość nowatorskie jak na średniowiecze. Śmiem twierdzić, że za połowę by ścięto (czy też powieszono lub spalono). Chociaż mało prawdopodobne. Najpewniej nikt nie rozumiałby o co chodzi i uznano by delikwenta wygłaszającego takie brednie za wariata.
Wracając do meritum, szkoda, że tak mało jest książek, które pokazują życie codzienne w światach fantasy. Nikt nie napisze o studencie magi próbującym podwędzić chleb, bo pieniądze jakoś się rozpłynęły, a jeść trzeba. Nikt nie wspomni o tym, że tym bidnym księżniczkom albo się niesamowicie nudziło, albo były kompletnymi zapatrzonymi w siebie idiotkami. Nie mówiąc już o ich zadziwiającej urodzie. W końcu lata chowu wsobnego robią swoje, więc musiały mieć sporo wad genetycznych. Nigdzie nie ma wzmianki o tym co robił jaśnie pan szlachcic (który nie miał królestwa i połowy córki do oddania), jak mu się smok zalągł we włościach.
Przesadzam. U Sapkowskiego sporo jest realiów (pierwsze co mi się nasuwa, to scena z Szarlejem i wilkołakiem), Pratchett wprost nimi kipi. Są autorzy, którzy zastanawiają się, jak to wszystko funkcjonuje. Tyle, że większość skupia się na głównym quescie i nawet nie zastanawia ile świetnego materiału mija po drodze.A szkoda.

Miasto na jeziorze


Przyznaje bez bicia, że tym co przyciągnęło mnie do tej książki był tytuł. „13 anioł”. To brzmi dumnie. A przynajmniej dość ciekawie, żeby na parę sekund przyciągnąć uwagę. Parę sekund wystarczyło. Rozpoznałam autorkę, skojarzyłam z paroma innymi pozbawionymi happy endu książkami, znalazłam dedykację dla Jakuba Ćwieka (uwielbiam „Kłamcę”), przeczytałam streszczenie z tyłu i, jak się potem okazało, dałam się nabrać, bo tekst miał tyle do treści książki, co piernik do wiatraka. Całkowicie nie oddawał klimatu i mordował fabułę. Może po prostu osoba która to pisała, nie czytała książki?
Książka okazała się zupełnie inna. Nie, nie gorsza, tylko inna. Miałam już gotowe wyobrażenie, o tym, co jest w środku, a dostałam coś zupełnie innego. Nie wiem czy lepszego (dobry pomysł może być w każdej, nawet najgorszej książce, trzeba go jeszcze odpowiednio zrealizować), w każdym razie bardzo interesującego.
Wyobraźmy sobie dwie rzeczywistości. W jednej króluje magia, w drugiej technika. Są zupełnie inne, a jedynym co je oddziela jest rzeka. Mimo tego nie mogą się połączyć, ponieważ każdy kto przekroczy rzekę, umrze. Ale gdyby tak zbudować miasto na środku rzeki? Już taki pomysł jest dość ciekawy, a to tło samej historii.
Dodajmy do tego śledztwo, w które zamieszane są istoty nie z tej ziemi (wyrażenie nieludzkie traci rację bytu). I postaci. Każda ze swoją historią. Ich wcześniejsze przejścia nie mają jakiegoś kluczowego znaczenia dla fabuły, za to robią z nich prawdziwych, czujących ludzi. A za tym wszystkim czai się 13 anioł, który najwyraźniej ma jakiś plan i zwyczaj traktowania wszystkich, jak swoich zabawek.

„Eus deus kosmateus”, czyli dziwne przypadki z życia nauczycielki


Z tym niesamowitym tworem Pani Sędzikowskiej zetknęłam się po raz pierwszy w liceum. Na początku nie byłam przekonana bo ani tytuł, ani okładka nie wydawały mi się zachęcające.  Dopiero kiedy przeczytałam opis z tyłu stwierdziłam, że to może być całkiem niezłe. „Sens życia tanio odsprzedam. Używany ale w dobrym stanie” brzmiało już całkiem interesująco. Ale dopiero gdy natrafiłam na retoryczne pytanie „Czy istnieje życie rozumne w ministerstwie oświaty?” stwierdziłam, że właściwie powtórka z „Księgi Hagena” może poczekać. W końcu ile można czytać o planie przejęcia piastowanej przez bogów władzy? Ograne. A tutaj proszę. Co prawda niezbyt oryginalne (przecież wszyscy jakoś powiązani z systemem polskiej edukacji zastanawiają się o co w tym wszystkim chodzi, bo na pewno ani o wiedzę, ani tym bardziej o dobro dzieci), ale za to o wiele trudniejsze.
Pierwszym czego się dowiadujemy, jest fakt że Blady wyszedł. Blady, uczeń który poderżnął koledze gardło. Skazany, jak można się domyślać, na dziesięć lat pozbawienia wolności. Jednak zamiast dowiadywać się szczegółów zostajemy uraczeni dygresjami. Do wszystkich chyba możliwych tematów, choć chyba najwięcej jest o tolerancji i jej braku. Z pozoru jest to chaos. Ot, wpadło bohaterce do głowy, to dzieli się z czytelnikiem. Jak się później okazuje, nawet strzępki przedstawionych informacji mogą mieć znaczenie.
Narratorką a zarazem główną bohaterką jest polonistka, ucząca w technikum leśnym. Od poniedziałku do piątku razem z uczniami mieszka w internacie, w weekend wraca do domu, do rodziny. Każdy z uczniów ma jakieś swoje problemy, poglądy, przeżycia. Od fascynacji satanizmem, przez homoseksualizm, po wczesna ojcostwo. Reakcje nauczycielki dalekie są od schematyczności, a jej entuzjazm w niektórych przypadkach może budzić podejrzenia o problemy z psychiką. Najbliżsi również robią wszystko, aby urozmaicić życie bohaterki. Zaczynając od nietypowego składu osób koczujących w mieszkaniu, poprzez wszystkie ich zwyczaje, a kończąc na znajomościach, czy też niechęci od nich. A gdzieś tam w tle przewija się Blady i…

środa, 15 maja 2013

Jak zerżnąć coś bezsensownie z Disneya, czyli dwie Śnieżki. II





Była jedna Śnieżka, to teraz bedzie druga. Dziś  "Snow white and huntsman".  O odtwórczyni głównej roli, pannie z drewnianą twarzą, nie ma raczej zbyt dużo do powiedzenia. Jej niesamowite zdolności aktorskie, znane także, jako niedowład szczęki, znane są chyba wszystkim. Nie ma, co dalej o tym mówić, trzeba się udać do specjalisty. Może jakiś protetyk, albo neurolog?
Znacznie ciekawszą postacią jest tu królowa. W wersji pierwotnej przedstawia się ją, jako bezsensownie złą, głupią, próżną i naiwną (sądzę, że serce sarenki czymś tam, na przykład wielkością, różni się od ludzkiego, a ona jakby nie patrzeć była wiedźmą i jakieś podstawy powinna znać). Na domiar złego często jest też brzydka (czego już ogóle nie potrafię pojąć, lustro cały czas kłamało jej w żywe oczy i od tak sobie, w przypadku Śnieżki ujawniło prawdę?)
Tutaj królowa jest postacią z krwi i kości. Wiele w życiu przeszła i zamiast godzić się na wszystko, co ją spotykało, nauczyła się radzić sobie, wykorzystując to, co ma. Zaznała okrucieństwa, więc jest okrutna. Z całej siły walczy o to, co udało się jej zdobyć. Jej dbałość o pozycję najpiękniejszej jest w pełni zrozumiała. W końcu twarz to obok magii największe źródło jej siły. Choć szczerze mówiąc nie rozumiem o co ta kobieta tak się martwiła. Może po prostu ma taką wadę wzroku, że właściwie nie wiedziała jak pasierbica wygląda? No bo popatrzcie sami. Jak ktoś taki

Mógł odebrać tytuł najpiękniejszej komuś takiemu

Coś się komuś pomyliło i to bardzo.
No i jest jeszcze wspomniany wcześniej wróbel. Scena w której wystąpił zabiła we mnie wszelkie resztki sympatii do Śnieżki (to co jeszcze się ostało, zostało zniszczone w scenie konnej przejażdżki nad morzem. No bo przecież przetrzymywana latami w zamknięciu dziewczyna nie miała żadnych problemów z jazdą konną. Oczywiście). Narrator oświadcza, że dziewczynka jest niezwykle dobra i niewinna. Na ekranie scena w której mała przejmuje się losem rannego ptaka. Dorośli jak na komendę, niemal słowo w słowo powtarzają kwestię narratora. No ja rozumiem, że ona słodka, dobra niewinna i przejmuje się losem słabszych (co zabawnie kontrastuje ze sceną, w której ta chodząca niewinność zabija królową), ale czy trzeba to akcentować w aż tak dosadny sposób? I to jeszcze zżymką z Disneya?
Załączam trailery.

wtorek, 14 maja 2013

Jak zerżnąć coś bezsensownie z Disneya, czyli dwie Śnieżki.



Wracam do bajek. A dokładniej do jednej w dwóch wersjach.  Gwoli ścisłości, gdzieś powinna być jeszcze trzecia, ale nigdzie nie mogę znaleźć o niej bliższych informacji. Może projekt zarzucono? Te dwie, o których wspomniałam łączy, zapewne niezwykle znacząca dla fabuły, postać pewnego wróbla, czy innego skrzydlatego stworzenia.
Na pierwszy ogień wezmę może „Mirror, mirror”

Główna bohaterka zachowuje się jak na grzeczna dziewczynkę przystało. Słucha się bez szemrania radośnie rujnującej państwo macochy, nie wnika właściwie w to co dzieje się z podanymi i ma zestaw ubrań służących do wyróżniania się z tłumu, ale o tym potem.  W dniu osiemnastych urodzin postanawia iść na bal. Jest to chyba pierwszy przejaw buntu w jej życiu, a efekt od razu jest piorunujący. Tylko czekać, aż zgłoszą się do niej jakieś mniejszości etniczne z prośbą o korepetycje. Jakoś nie mogę przełknąć tego, że tak tłamszony, nie robiący nic  przez tyle lat człowiek nagle, bez żadnego konkretnego powodu zaczyna sprzeciwiać się i walczyć o swoje. W ogóle nie spodziewałabym się po kimś takim jakiejkolwiek siły charakteru. Z wyjątkiem tego jednego zastrzeżenia jest całkiem niezłą postacią. Naiwna idealistka, chcąca ratować świat i wierząca, że zna źródło całego zła. Co prawda nie ma pojęcia o rządzeniu państwem i diabli wiedzą, czy nie doprowadzi kraju do jeszcze gorszego stanu, niż macoch, ale co tam. W końcu ona jest ta dobra. Jest ciapowata i słodka. I oczywiście niewinna jak łza, co ma podkreślić scena z wlatującym przez okno ptakiem. Nie mam pojęcia dlaczego scenarzyści uparli się akurat to ściągnąć od Disneya.






 Śnieżka tworzy świetny kontrast z królową. Macocha jest przekonana o własnej urodzi i nic poza rozrywkami jej nie interesuje. Nie jest też zbyt inteligentna (co akurat bardzo je do siebie upodobnia). Nie jest właściwie zła, tylko bardzo zapatrzona w siebie i egoistyczna.
Ubrania zasługują w ogóle na osobny akapit. Już kreacje śnieżki są dziwne, ale to, co potrafi włożyć na siebie królowa przyprawia o ból głowy. Momentami bardziej niż fabuła interesował mnie sposób poruszania się w tych konstrukcjach.




 Załączam trailery