wtorek, 21 maja 2013

Nad spokojnym jeziorem

Lake placid to miejsce najspokojniejsze w świecie. Nic nie mąci tafli wody, wokoło panuje cisza. Nawet ptaków za bardzo nie słychać. Dodatkowo okolica jest dość odludna, więc nie ma w pobliżu żadnej smarkaterii z piwem, czy jakiś innych oszołomów. No, przynajmniej dopóki coś nie odgryza dolnej połowy płetwonurka. Wtedy od różnego sortu oszołomów robi się aż gęsto.
„Lake placid” jest filmem starym. Nie ma tu jakiś fajerwerków technicznych. Nowsze produkcje wyglądają dużo lepiej. Za to w „Lake Placid” przewija się całkiem sporo naprawdę dziwnych ludzi. Mamy panią archeolog, która, z pewnymi wyrzutami sumienia, przyznaje się, iż pomimo, że dookoła giną ludzie, to jej się cała akcja bardzo podoba i z chęciom zostanie jak najdłużej. Tak oprócz tego jest typową paniusią z miasta, wysłaną nad jezioro przez zdradzającego ją chłopaka i szefa w jednej osobie. Jest szeryf, który nie może dogadać się z nikim, a jedyne wyjście z sytuacji widzi w użyciu broni palnej, o nazywanej przez całą resztę armatą. Dodatkowo jedyną osobą mieszkającą w okolicy, a zatem będącą jedynym źródłem informacji, jest pewna staruszka, o dość wątpliwym zdrowiu psychicznym.
Absolutną gwiazdą jest Hektor. Naukowiec i milioner całkowicie oderwany od rzeczywistości. O poprawnych stosunkach międzyludzkich to on może i gdzieś słyszał, ale nie bardzo orientuje się co to właściwie jest. Lubi być w sytuacjach zagrożenia życia, spowodowanego krokodylem. Ogólnie jest ewenementem i autorem jednego z moich ulubionych filmowych cytatów „Ukryli przed tobą tę wiedzę w książkach”. Film po raz pierwszy obejrzałam gdzieś w wieku 12 lat. Utrwalił się w mojej pamięci na tak długo (drugi raz widziałam go tydzień temu) głównie dzięki scenie w której Hector opowiada swój sen. Naprawdę trudno osiągnąć takie stężenie absurdu w jednej wypowiedzi.
Film doczekał się trzech sequeli, jednak niestety pozostałe nie trzymają klimatu. Nadal co prawda mamy szalonego hodowcę krokodyli, specyficzną ekipę i samo jezioro, ale zniknął absurdalny humao zastapiony w dużej mierze nagością i zatomizowaniem akcji. A szkoda.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz